The Fall
I
Jasny promień słońca daje cień coraz dłuższy
Zbliża się czas, w nas, gdy zapanują gorzkie smutki(szare deszcze)
Słowa, tak ciężkie, mówią o mrokach serca
Które stają się głębsze kiedy nikt w nich nie mieszka
To upadek - umysłu, upadek radości
I choć nie spadam z wysoka czuję jak łamią się kości
Lecz me ciało - całe, to moja dusza w kawałkach
Zakląłem ją jak horkruksy w tajemnicach i pasjach
Teraz jestem skorupą pustki, cmentarzem uczuć
Na nagrobkach imiona zatarte, lecz nie brakuje trupów
Wielkich Wojen ofiary już nie wrócą do życia
Zniszczyły co tylko mogły i zostawiły do gnicia
II
Lecz gdy ziemia zbierze krople deszczu
Nowe plony znów posieje życie
Tętno rzek będzie pompować krew
Kiedy księżyc wzejdzie na orbicie
Swoim światłem nocy da kierunek
Temu co jest tak naprawdę ważne
I choć tęsknić będę za nim skrycie
Moja seksta życia już nie zgaśnie
III
Mimo lat i świetlnych kilometrów czasu
Twój dotyk myśli tak bliski mojej duszy
Smakuje żelazem krwi i zostawia blizny
Których upływ czasu nie poruszy
U narodzin słońca i u zgonu
Pośród mgły wydarzeń, mdlenia w bramach mroku
Lawiruję chwytając wstęgi wspomnień czerwone
Moje myśli nieprzerwanie dążą w Twoją stronę
Echo kopyt uderzających o bazaltową drogę
Nadaje rytm, odciążą barki, uwalnia oddech tak zduszony
Mój krzyk rozbrzmiewa niczym piorun w ciszy nocy
We krwi i pocie rodzę się do walki znów gotowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz